Wiem, że uwielbiacie posty z serii pogaducha, więc postanowiłam Sb dzisiaj taki urządzić.
W moim przypadku uśmiech to coś wymuszonego, a bynajmniej tak było do tego roku. Przeszły rok był pełen udawanych uśmiechów. Nie cierpiałam się uśmiechać, bo to nie byłam do końca ja. Prawie, że nikt tego nie zauważył. Moi przyjaciele, a nawet rodzina. Pamiętam jak pewnego dnia ktoś zwrócił na to uwagę. Przeglądał moje zdjęcia na telefonie i stwierdzi, że mój uśmiech jest inny na każdym zdjęciu. Był tajemnicą, którą nikt nie mógł rozszyfrować.
W tym roku postanowiłam, że to zmienię. Nie będę się już uśmiechać z przymusu tylko z radości jaką czuje. Właśnie tak zrobiłam na dzisiejszej sesji. Mój uśmiech był wywołany przez zabawę zimnymi ogniami, a nie przez to, że chciałam dobrze wyjść. Ta malutka rzecz przypomniała mi jak w dzieciństwie panicznie się bałam zimnego ognia, ale jak już go trzymałam nie mogłam nacieszyć swoich oczu patrząc na iskry zlatujące na ziemię. Gdy 1 się wypalał prosiłam mamę o następny, którego znowu się bałam i cały proces się powtarzał.
Moja rada dla was to przede wszystkim uśmiech bez przymusu. Nie próbujcie udawać uśmiechu bo każdy wyjdzie inaczej, jedynie ten jeden prawdziwy zawsze będzie taki sam.
Uśmiech to cała prawda smutku.
Całuski wasza D.